Wpisy

Wyobraźcie sobie, że zamiast poruszać palcem po ekranie waszego smartfona, po prostu na niego patrzycie, a on wie czego oczekujecie.

Wyobraźcie sobie, że zamiast poruszać palcem po ekranie waszego smartfona, po prostu na niego patrzycie, a on wie że jedno mrugnięcie oczami oznacza wykonaj połączenie, a dwa włącz aparat i zrób zdjęcie. W wyniku prac badawczych prowadzonych w Uniwersytetu Georgii w USA i niemieckiego Instytutu Informatyki im. Maxa Plancka nad nawigacją po interfejsie smartfona lub tabletu za pomocą wzroku, obecnie jest to już możliwe dzięki wbudowanemu aparatowi i okulografii – technice umożliwiającej rejestrację aktywności wzrokowej poprzez śledzenie ruchu gałek ocznych. Celem jest stworzenie oprogramowania służącego do sterowania smartfonem wzrokiem.

Algorytm wykorzystuje przednią kamerę urządzenia do rozpoznawania gdzie w danej chwili spogląda użytkownik. Na obecnym etapie prac osiągnięto dokładność śledzenia rzędu jednego centymetra. Możliwy zakres błędu wydaje się mały, to jednak zbyt mała obecna dokładność rozwiązania nie pozwala wprowadzić go do powszechnego użytku. Aby system stał się niezawodny potrzeba co najmniej dziesięciokrotnie większej rozdzielczości. Ta powinna zostać poprawiona dzięki zbieraniu kolejnych danym. Pracę rozpoczęto od stworzenia aplikacji przeznaczonej na iPhone’a, która zbiera informacje o tym jak ludzie patrzą na telefon w różnych okolicznościach. Wzrok jest rejestrowany frontową kamerą – w tym czasie ekran urządzenia wyświetla pulsujące kropki w różnych miejscach.

Dane uzyskane z pierwszej aplikacji posłużyły do stworzenia następnej, przechwytującej twarz użytkownika. Ten algorytm rozpoznaje pozycję i kierunek, w którym zwrócona została głowa i oczy oraz stara się zauważyć, wzrok użytkownika jest skupiony na ekranie. Aplikacja ma obecnie w bazie dane około 1500 osób. Do zredukowania błędu śledzenia do 0,5 cm potrzeba 10 tysięcy zeskanowanych twarzy, zatem jeszcze sporo czasu minie zanim algorytm będzie w pełni użyteczny.

Gdy to jednak nastąpi śledzenie wzroku stanie się ogólnodostępne i użyteczne. Do czego można to jednak wykorzystać? Bezdotykowe sterowanie nawigacją w samochodzie, zastosowania medyczne (śledzenie ruchu gałek ocznych jest wykorzystywane przy stawianiu diagnozy schizofrenii i wstrząśnienia mózgu), czy zabawa w mobilnych grach – przykłądy można mnożyć.

Przyczyną kłopotów ze snem może być niebieskie światło emitowane przez ekran smartfona.

Jeśli miewacie wieczorem kłopoty z zaśnięciem, powinniście wiedzieć, że przyczyną może być wasz… smartfon.

Wielu z nas nie rozstaje się ze swoim smartfonem w ciągu dnia i ma zwyczaj czytania jeszcze w łóżku przed zaśnięciem. Odkładamy w końcu na bok urządzenie i… nie możemy usnąć. Przyczyną może być niebieskie światło emitowane przez ekran urządzenia. Współczesne ekrany LCD zostały zaprojektowane tak, żeby emitować światło jak najbardziej przypominające słoneczne. W naturze, kiedy słońce zachodzi gaśnie też niebieskie widmo światła. Jeden z fotoreceptorów znajdujących się w ludzkim oku – melanopsyna – reaguje na wąski zakres fali świetlnej (między 460 i 480 nm). Jest to zakres światła niebieskiego. Receptor ten ma za zadanie hamowanie uwalniania melatoniny – hormonu wydzielanego przez szyszynkę, a odpowiedzialnego za regulację cykli dobowych, w tym snu i czuwania. Dzięki temu mechanizmowi nie chce się nam spać w ciągu dnia (przynajmniej w teorii). Ekrany monitorów i urządzeń mobilnych emitują niebieskie światło, aby zbliżyć widmo do słonecznego. Wpatrując się w ekran smartfona po zmroku, dla naszego wzroku ponownie włączamy słońce, produkcja melatoniny jest hamowana, a nasz mózg otrzymuje sygnał „hej, już ranek – wstajemy!”. I nie jasność światła jest największym wrogiem naszego wzroku i snu, a jego właśnie jego niebieska barwowa.

Kilkunastominutowe wpatrywanie się w ekran smartfona w nocy może odsunąć nadejście głębszych faz snu nawet o godzinę. Naukowcy proponują rozwiązanie: niekorzystanie z komputerów, tabletów i smartfonów na trzy godziny przed snem. Nie do przyjęcia, prawda? Warto zatem po zmroku skorzystać z aplikacji do zmiany temperatury barwowej kolorów wyświetlanych na ekranach smartfonów. Ich działanie jest takie samo, niezależnie od aplikacji – przesunięcie widma kolorów w kierunku czerwieni i eliminacja koloru niebieskiego. W skrócie – ekran nabierze odcienia żółto-pomarańczowego. W korzystaniu ze smartfona to nie przeszkadza, a może poprawić jakość snu. Dla smartfonów z systemem Windows i iOS można polecić aplikację f.lux, a dla Androida – Twilight.

System Android, a strategia marketingowa

Planując własną aplikację dla systemu Android coraz więcej firm ma problem z konkretnym wyznaczeniem ścieżki osiągnięcia celów sprzedażowych, bądź marketingowych jakie aplikacja ma przynieść i samego cyklu życia oprogramowania. Powodem takiego stanu rzeczy jest naturalnie coraz większa fragmentacja tego mobilnego systemu operacyjnego. Fragmentacja to ilość wersji tego samego systemu mających znaczący udział w rynku urządzeń konsumenckich w jednym czasie. Android pod tym względem jest absolutnym liderem – obecnie w codziennym użyciu jest sześć głównych wersji tego systemu, dodatkowo modyfikowanego przez różnych producentów na potrzeby swoich urządzeń. Pomijając różnice w funkcjach i kompatybilności rozmaitych rozwiązań, najczęściej pada pytanie – do której wersji Androida aplikacja powinna być kompatybilna? Na chwilę obecną najwłaściwsze wydaje się dostosowywanie aplikacji do Androida 4 (czyli Androida 4.0, 4.1, 4.2, 4.3 i 4.4), gdyż ta wersja systemu zajmuje największą część rynku. Jeśli jednak aplikacja ma pracować na wizerunek firmy przez około dwa lata, a taki jest przeciętny czas życia aplikacji produktowej/wizerunkowej, warto już obecnie rozważać wsparcie dla Androida 5 Lollipop.

Najnowszy Android 5.0 i 5.1, kilka miesięcy po premierze, ma udziały w rynku na poziomie 1.6%. Niemniej jednak jego znaczenie będzie wzrastać wraz z kolejnymi urządzeniami prezentowanymi przez poszczególnych producentów. Jako problem często jest jednak postrzegany diametralnie zmieniony design najnowszej wersji tego systemu. W Androidzie 5 Google wprowadził bowiem nowy, płaski wygląd interfejsu użytkownika zwany Material Design. Aplikacje z Androida 4 w najnowszej odsłonie wyglądają jakby nie pasowały do całości. Część firm wybiera zatem rozwiązanie pośrednie, publikując dwie wersje aplikacji z odmiennym designem interfejsu – dla starszego i nowszego Androida. Takie działanie naturalnie zapewnia użytkownikom różnych wersji systemu Google maksymalnie pozytywne doświadczenia, jednak jest droższe we wdrożeniu i aktualizacjach. Planując nową aplikację, gdy w rachubę wchodzi optymalizacja kosztów, warto rozważyć zatem wydanie wersji aplikacji dostosowanej designem do Androida 5 również dla wcześniejszych wersji tego systemu – użytkownikom starszych wersji systemu zaprezentuje się ona jako aplikacja o niestandardowym, niemniej jednak eleganckim, interfejsie, a jednocześnie, w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy, gdy Android 5 będzie stopniowo zastępował starsze wersje, aplikacja nie zdewaluuje się pod względem wizerunkowym.

Portfolio